Co jeśli…? Recenzja odcinka 4 – w najlepszym jak dotąd odcinku robi się dziwnie
Jeśli szukasz oszałamiającego, odmiennego od gatunku programu telewizyjnego, nie szukaj dalej niż „Co by było, gdyby…?”. Czwarty odcinek serii jest jak dotąd najlepszy, a odtąd sprawy stają się jeszcze dziwniejsze.
Co jeśli...? robi się dziwnie w odcinku skupiającym się na złym Doktorze Strange, którego głosem jest nie kto inny jak Benedict Cumberbatch
Kinowe Uniwersum MarvelaCo jeśli…? robi sobie przerwę od mordowania Avengersów w tym tygodniu i zamiast tego niszczy cały wszechświat w najlepszym i najbardziej ponurym odcinku serial telewizyjny już. Rozpoczynając pamiętną noc, w której Stephen Strange był na drodze do zostania Sorcerer Supreme, sprawy przybierają okrutny obrót, gdy zamiast obrażeń rąk w wypadku samochodowym ginie Christine Palmer.
W tej gałęzi multiwersu śmierć Christine jest katalizatorem podróży Stephena do Kamar-Taj, a sprawy zazwyczaj toczą się tak samo. Strange jest nauczana sztuk mistycznych przez Przedwiecznego, zostaje zabita przez Kaeciliusa, a dobry lekarz ostatecznie konfrontuje się z Dormammu.
Jednak w przeciwieństwie do naszej wersji Strange'a, który omija traumę utraty rąk, ten wariant nie może ominąć utraty Christine. Starając się przywrócić utraconą miłość, Strange przesuwa granice magii do granic wytrzymałości, stając się chimerą mistycznych istot i mroczną parodią bohaterskiego czarnoksiężnika, którego znamy i kochamy. Jedyna osoba, która może go powstrzymać? Stefan Strange.
Z łatwością najlepszy odcinek What If…? od tego czasu T'Challa jako Star Lord w drugim odcinku ten rozdział był ekscytującym i zaskakująco emocjonalnym odcinkiem w serii, z którą do tej pory starałem się połączyć w jakikolwiek znaczący sposób. Sceny, w których Strange przeżywał noc, w której Christine zmarła w kółko, jak wypaczona wersja Dnia świstaka, były trudne do oglądania, w dużej mierze dzięki doskonałej pracy głosowej Benedicta Cumberbatcha.
Cumberbatch jest oczywiście doświadczonym aktorem głosowym i to widać. Dobrze nadaje się do tego zadania i udaje mu się nadać swojemu występowi prawdziwą tonację. Łatwo byłoby sprawić, by zły (lub wprowadzony w błąd) głos Doktora Strange'a stał się chropowatą parodią jego MCU ostoją, ale Cumberbatch unika łatwego wyjścia. Zamiast tego wpada i wychodzi z głębszego rejestru, w zależności od potrzeb sceny. To sprawia, że postać jest o wiele bardziej realistyczna i mniej przypomina złoczyńcę z kreskówek.
Właściwie ze wszystkich odcinków What If…? jakie mieliśmy do tej pory, ten prawdopodobnie ma najlepsze aktorstwo głosowe. Ogromnie pomaga fakt, że wszyscy członkowie obsady Doktora Strange'a, od Tildy Swinton po Benedicta Wonga, powrócili, by ponownie wcielić się w swoje role. W innych odcinkach użycie niektórych aktorów MCU było błogosławieństwem i przekleństwem. Fajnie jest słyszeć Samuela L. Jacksona ponownie grającego Nicka Fury'ego, ale to sprawia, że nieobecność Scarlett Johansson jest jeszcze bardziej zauważalna. Tutaj to nie problem.
Charakterystyka tego wariantu Doctor Strange jest również imponująca. Jest mniej rechoczącym megalomanem czarownikiem, a bardziej zagubionym romantykiem. Możesz łatwo zobaczyć, w jaki sposób Strange wprowadzony we właściwym MCU mógł obrać tę ścieżkę, i przyjemnie jest widzieć, jak arogancja postaci jest eksplorowana w sposób, jakiego nie widzieliśmy od czasu jego oryginalnego filmu. W jego nieszczęściu kryje się tragedia, która kończy się w tak druzgocący sposób, jakby coś wyrwano ze stron Co by było, gdyby…? komiksy, które często miały podobnie niepokojące zakończenia.
On widzi wszystko! Kim jest Obserwator?
Jednak prawdziwym powodem, dla którego ten odcinek jest tak przyjemny, jest to, że wszystkie postacie, które widzieliśmy do tej pory w What If…?, żadna nie jest prawdopodobnie lepsza niż Doktor Strange. Nie tylko zaklęcia, zaklęcia i sztuki mistyczne, których używa, są idealne dla medium animacji, a ponadto trippy, niejasno metanatura postaci pozwala mu komentować format serii w sposób, w jaki inne postacie nie mogą.
Co jeśli..? do tej pory była mieszanką. Mieliśmy prawdziwych hitów, takich jak Star-Lord T’Challa w drugim odcinku. Mimo to, w przeważającej części, seria czuła niejasno nieistotne z natury jest antologią odrębną od kanonu MCU. Ten odcinek sugeruje jednak, że istnieje szersza historia, która może mieć realny wpływ na przyszłość What If…? i właściwe MCU.
Co jeśli…? Recenzja odcinka 4
Co jeśli…? jest w najlepszym wydaniu, gdy opiera się na dziwniejszych aspektach, na które pozwala format, i nie są one dużo dziwniejsze niż Doctor Strange.
4Podziel Się Z Przyjaciółmi
O Nas
Autor: Paola Palmer
Ta Strona Jest Zasobem Internetowym Wszystkiego Związanego Z Kinem. Dostarcza Kompleksowych Istotnych Informacji O Filmach, Recenzjach Krytyków, Biografii Aktorów I Reżyserów, Ekskluzywne Wiadomości I Wywiady Z Branży Rozrywkowej, A Także Różnorodne Treści Multimedialne. Jesteśmy Dumni, Że Szczegółowo Omawiamy Wszystkie Aspekty Kina - Od Powszechnych Hitów Po Niezależne Produkcje - Aby Zapewnić Naszym Użytkownikom Kompleksową Recenzję Kina Na Całym Świecie. Nasze Recenzje Są Napisane Przez Doświadczonych Filmowców, Którzy Są Entuzjastyczni Filmy I Zawierają Wnikliwą Krytykę, A Także Zalecenia Dla Publiczności.